czwartek, 4 lutego 2016

Fela

Nie wiem czy wiecie, ale Moto Detektyw też człowiek. Zjada posiłki, chodzi z psem sikać, kłóci się z żoną, ale także kupuje i sprzedaje samochody. Nie zawodowo, swoje własne prywatne auta kiedyś kupił, więc i kiedyś sprzedał lub też sprzeda.

Sprzedawałem kiedyś Skodę Felicję, 1999 rok, 1.3 EMPEI (sześćdziesiąt wściekłych czeskich koni mechanicznych, po czesku - "koňská síla"), dość spory przebieg (sto-osiemdziesiąt-miała-nakulane-tysięcy-kilometrów-oooo-panie-jezusie), ale serwisowana, dość czysta i zadbana. Rdza jej nie brała, no może troszkę na klapie, ale to normalka. Od szwagra ona była, szwagier niewąsaty, na autach, jako tako się nie zna, golonki w piwie nie jada, więc auta sam też nie naprawiał. Coś się zepsuło oddawał do warsztatu.

A było to w 2012. Se myślę - tanio Feli nie oddam, dobre auto, muł, wół, ale niezawodna. Wystawiona na jednym z portali ogłoszeniowych za bagatela 3000 PLN. Niektórzy tyle zostawiają napiwku w knajpie, inni przez pół rok tyle nie zarobią, także było to auto na każdą kieszeń. Pierwszy tydzień sprzedaży obfitował w ZERO telefonów i ZERO zainteresowania.

Drugi tydzień od wystawienia rozpoczął się od tego, że już nie mogłem na nią patrzeć, jak stoi mi pod oknem i pomyślałem, że dziś będę miły i zrobię promocję. 7 rano była, edycja ogłoszenia, z 3000 PLN na 2000 PLN.

Telefon numer 1:
7:03 - "Słuchaj jestem z rodziną na wakacjach (gdzieś tam w Polsce), weź nie pierd*l, puść ją za 1500 zł, bo muszę czymś do sklepu jeździć".

Telefon numer 2:
7:05 - "Biere za 900 zł. Żywa gotówka! Kładę na stół!"

Telefon numer 3:
7:08 - "Gdzie mieszkasz? Za 10 minut jestem i biorę"

7:21
Pan "Za 10 minut jestem i biorę" przyjechał po 13 minutach:
Patrzy, chodzi, kładzie się, kopie w jedno, drugie koło...
X: "Ten lakier jakiś wypłowiały, lakierowany?"
Coś tam mruczy...
X: "Przejadę się, ok?",
MD: Jedź...

Po 3 minutach wraca nie dość, że z Felicją to i z fochem:

 X: "A czemu ta kierownica tak ciężko chodzi?!".
MD: Czytał Pan ogłoszenie? Przecież wyraźnie jest napisane, że BEZ WSPOMAGANIA.
X: "Aaaaa to nie chcę"

Wsiadł w tramwaj i tyle go widziałem.

Takie sprzedawanie, oglądanie, lizanie i wąchanie Feli za 2000 zł trwało jeszcze kilka dni, aż napatoczyła się para punków (kolczyki, tatuaże, skóry, glany), myślę sobie: "Noooo, to Fela znajdzie idealnych właścicieli".

Umówili się na oglądanie i ewentualny zakup dnia następnego. Z racji tego, że ja wyjechałem na wakacje, całą transakcję miała zakończyć moja mama. Umówili się na oglądanie Feli na konkretną godzinę. Uczciwi, punktualni, przyjechali.

Wysypują się z jakiegoś samochodu i kierują kroki w kierunku czerwonej Skody Felicji, rok 1999, za 2000 zł - on, ona, wujek, babcia, szwagier, kolega, kolega kolegi i jeszcze jego kolega. Chodzą, oglądają, maska w górę, klapa bagażnika w górę. Chce się przejechać. Kluczyć w dłoń iiiii....

Jestem w trasie gdzieś w Polsce. Dzwoni telefon.
Punk: "Jak odblokować zablokowaną kierownicę?!"
MD: Musi Pan włożyć kluczyć i lekko ruszyć kierownicą i sama się odblokuje...
Punk: "Ok to ja spróbuję..."

Po godzinie (!!!!) znów dzwoni telefon. Meldują, że udało się odblokować kierownicę i nawet wyjechać z parkingu. Przejażdżka musiała wywołać niesamowite wrażenia estetyczne, gdyż nie zrezygnowali z dalszego zakupu.

Dalej jestem w trasie, dzwoni telefon. Dzwoni moja matka i mówi, ze chcą 100 zł utargować. Więc mówię, weź im sprzedaj ten samochód w cholerę, a ona na to, że ją wk***iają swoimi oględzinami i ponad dwugodzinnymi rozważaniami, że nie ma ochoty z nimi negocjować. Koniec końców zostawiła ich sam na sam z samochodem, na odchodne rzucając, że samochód kosztuje 2000 PLN i mniej nie da. Stali tak kolejne dwie godziny, po czym zapadła decyzja. KUPUJEMY.

Puentę możecie dopowiedzieć sobie sami...

2 komentarze:

  1. Ciekawa historia z tą Felicią, u mnie w rodzinie w tym samym roku sprzedawaliśmy Tico '98 za podobną cenę (z LPG XD) i telefony się dosłownie urywały. :) Poszedł w niecały jeden dzień od wystawienia i za taką cenę za jaką został wystawiony. A dodam jeszcze, że auto było w takim stanie, że mocno go już zeżarła rdza.

    OdpowiedzUsuń
  2. My sprzedawaliśmy dopiero co Hondę Civic 2004, przebieg 108 tys. Najpierw wisiała za 15900 - zero telefonów przez 2 tygodnie. Potem daliśmy poniżej magicznych 15 tys czyli 14900 i poszla w dwa dni za 12'000 bo było pare rzeczy do zrobienia typu rozrząd, jedno miejsce z rdzą, nowe piloty. Za to w środku idealny stan, oleje filtry wymieniane co rok ( przy przebiegu poniżej 10 tys rocznie). Aż żal było oddawać, taka akurat była sytuacja ze potrzebowaliśmy troche gotówki a to i tak było drugie auto ( chwilami takze trzecie)
    Boje sie pomysleć za ile pojdzie kiedyś moja corsa C '05.. Tez wszsytko na czas robione ale ma juz 180 tys na liczniku

    OdpowiedzUsuń